* Oczami Cassandry *
- Co Ty tu do jasnej cholery robisz?- spytałam szeptem, tak by nikt nie usłyszał naszej rozmowy.
- Ja? Mam dla Ciebie propozycję.- uśmiechnął się szyderczo.
- Nie będę tego słuchać.- powiedziałam i ruszyłam w stronę drzwi. Gdy złapałam za klamkę Niall mocno zacisnął rękę na moim nadgarstku. Zdezorientowana spojrzałam mu w oczy.
- Myślę, że jednak będziesz musiała...- powiedział, po czym wyjął z tylnej kieszeni swoich spodni telefon. Odblokował go i wręczył mi do ręki. Moje źrenice momentalnie rozszerzyły się.
- Co to ma być?- spytałam rozzłoszczona, gdy na ekranie zobaczyłam sypialnię moją i Harrego, po chwili zobaczyłam kuchnie, łazienkę, salon, podjazd... wszystko.
- Chyba widzisz. Mam kamery, podsłuch i nie tylko w waszym domu.- na Jego słowa zaśmiałam się nerwowo.
- I co w związku z tym?
- Biedna, głupia Cass... nie znasz mnie? Skoro mam podsłuch doskonale wiem, że jesteś w ciąży.- odruchowo złapałam się za brzuch.
- Niall nie rób czegoś, czego będziesz żałował.- powiedziałam. Byłam kompletnie zdezorientowana.
- Zapewniam Cię, nie będę.- podniósł koszulkę a moim oczom ukazała się czarna broń.
- Niall proszę...
- To będzie tylko rana postrzałowa. Nic Ci nie będzie, ewentualnie mała blizna. Ale dziecko nie przeżyje.- na Jego słowa głośno przełknęłam ślinę.
- Czego chcesz?
- To proste. Wiem, że nie chcesz ze mną być... więc Cię nie zmuszam. Ale skoro ja nie będę szczęśliwy to Ty też. Wracasz do domu, zapominasz o tym, że w ogóle mnie spotkałaś i mówisz Harremu, że potrzebujecie przerwy.- po moim policzku spłynęła pojedyńcza łza. Nacisnęłam na klamkę i szybko wybiegłam z łazienki. Wychodząc z kawiarni, rozejrzałam się za moim autem... w tym wszystkim zapomniałam, gdzie go zaparkowałam. Stojąc już przy moim czarnym bmw zaczęłam nerwowo szukać kluczy w torbie. Gdy je znalazłam otworzyłam samochód, weszłam do niego i odpaliłam silnik. Po moich policzkach pojawiały się to nowe łzy. Z cichego łkania przerodziło się to w głośny szloch. Oparłam głowę o kierownice i przypomniałam sobie wszystkie spędzone chwile z Harrym, które dziś się zakończą. Niall powiedział wyraźnie, jeśli się nie rozstaniemy moje... moje i Harego, nasze dziecko zginie. Podniosłam głowę i spojrzałam w lusterko. Wyglądałam jak sto nieszczęść. Wytarłam rozmazany tusz, po czym wjechałam na drogę. Jechałam bardzo szybko jak na siebie, no ale w końcu co się dziwić. Emocje wzięły górę, gdy wjechałam na podjazd. Wzięłąm do ręki torbę i wyszłam z auta jednocześnie go zamykając. Weszłam do domu i od razu skierowałam się na górę. Gdy już znajdowałam się w sypialni wyjęłam spod łóżka sporych rozmiarów walizkę. Spakowałam wszystkie najpotrzebniejsze rzeczy takie jak ubrania, bielizna, kosmetyki i tak dalej. Gdy już byłam pewna, że spakowałam wszystko wzięłam dosyć ciężki bagaż do ręki i zeszłam po schodach na dół. Jak na złość spotkałam Harrego.
- Hej skarbie... zrobiłem sobie tatu...- nie dokończył. - Wyjeżdżamy gdzieś?- spytał, po czym podszedł do mnie. Chciał mnie pocałować, ale Go odepchnęłam. Gdybym pozwoliła Mu się pocałować odejście od Niego było by dla mnie jeszcze bardziej trudne.
- Tak... znaczy nie. Chodzi o to.- zacisnęłam usta w cienką kreskę by się nie popłakać. Harry przekrzywił głowę w lewo. Chyba wszystko zrozumiał.
- Wyprowadzasz się.- dokończył za mnie. Gdy widziałam smutek na Jego twarzy wybuchłam niekontrolowanym płaczem.
- Harry, ja nie mogę tak żyć. Po prostu, przykro mi, że Cię ranie... potrzebujemy przerwy.- skłamałam.
- Nie rozumiem...
- Ja też.- szepnęłam najciszej jak potrafiłam, by brunet tego nie usłyszał.
- Więc czemu to robisz?- a jednak. Usłyszał.
- Nie mogę Ci powiedzieć. Po prostu mi zaufaj, bo robię to dla naszego bezpieczeństwa. Wszystko się jeszcze ułoży, zobaczysz.- podeszłam do Niego.
- Cass, ja nie mogę bez Ciebie żyć.
- A ja bez Ciebie, ale Harry spróbujmy. Proszę Cię, to bardzo ważne. Jeśli mnie kochasz, jeśli kochasz to dziecko to pozwól mi odejść.- chwyciłam Jego twarz w dłonie i delikatnie musnęłam Go w usta. Te ciepłe, miękkie wargi, w których zawsze znajdowałam ukojenie. Ostatni raz całuje mego ukochanego.
- Do widzenie Harry.- powiedziałam. Gdy już miałam wyjść chłopak rozbroił mnie jednym prostym zdaniem.
- Obiecaj, że jeszcze kiedyś się spotkamy.- szepnął ze spuszczoną głową. Ponownie zacisnęłam wargi, ale nie mogłam zapanować nad tym co robie. Podbiegłam do zielonookiego i z całych się wpiłam się w Jego usta. Nigdy się tak nie całowaliśmy, nasze języki tworzyły harmonię. Idealnie się do siebie dopasywowały, tworzyliśmy jedność. Oderwaliśmy się od siebie dopiero, gdy zabrakło nam powietrza.
- Obiecuję.- szepnęłam, po czym wybiegłam z domu. Odjechałam jak najszybciej potrafiłam. Przez całą drogę płakałam, nie wiedziałam co mam myśleć. Czy dobrze robię słuchając Niall'a i dając mu tę satysfakcję. Nie wiem...ale odezwał się we mnie matczyny instykt i za wszelką cenę chciałam chronić mego dziecka.
2 TYGODNIE PÓŹNIEJ
Od kilkunastu dni mieszkam u taty, który jutro bierze ślub z Beccą. Widząc ich szczęście serce mi się kraja, ale przecież nie mogę być zazdrosna o miłość ojca. Nie ma dnia bym nie myślała o Harrym, który codziennie do mnie dzowni i pisze. Myśl, że tak bardzo Go zraniłam nie daje mi spać po nocach. Jedyne co trzyma mnie przy życiu to dziecko. Przechodząc korytarzem na chwilę zatrzymałam się przy lustrze z białym obramowaniem. Podciągnęłam koszulkę lekko w górę i spojrzałam na mój brzuch, który był już lekko zaokrąglony. Mimowolnie na mojej twarzy zagościł uśmiech.
- No proszę, czy moja córka na prawdę się uśmiecha?- powiedział tato podchodzący do mnie. Stanął obok i również spojrzał w lustro.- Będzie ze mnie seksony dziadek.
- Tato!- na moją reakcję oboje się zaśmialiśmy. Byłam szczęśliwa, że ojciec zaakceptował ciążę a nawet cieszył się nią razem ze mną. Przez ten czas bardzo się ze sobą zżyliśmy, ojciec, ja i Becca.
- Cassandra! Mogę Cię tu prosić na chwilę?- krzyknęła kobieta z dołu.
- Pewnie już idę!- odpowiedziałam Jej schodząc po schodach. Weszłam do kuchni, w której się znajdowała.
- Kochanie, wiem, że Ty i Harry...- zaczęła, ale nie dałam Jej dokończyć.
- Becca, proszę. Nie zaczynaj.- widząc łzy w moich oczach czarnowłosa lekko się uśmiechnęła.
- Chodzi o to... wiesz, że Harry będzie jutro na ślubie.- skinęłam głową potwierdzająco.
- Wiem.- szepnęłam.
- To dobrze, nie chciałabym żadnych nieporozumień w ziązku z tym. Wiesz o co mi chodzi.- uśmiechnęłam się dając Jej do zrozumienia, że nie wiem.
- Że przyjdziesz na ślub i niespodziewanie zobaczysz Harrego.
- Becca... to Twoja rodzina, dziwne by było gdybyś go nie zaprosiła.- podkreśliłam przed ostatnie słowo.
- Dobrze. Pamiętaj, jutro jest nasz dzień. Będziemy pięknie wyglądać.- brązowooka objęła mnie.
- To jest Wasz dzień. Twój i taty.
- Nie kłóć się młodziutka, będziemy rodziną więc nasz. A teraz idź na górę. Jest już późno. Gaszę światła i też idziemy spać.- na Jej słowa pobiegłam na górę. Nie przeszkadzało mi to, że mi rozkazywała bo wiem, że robi to dla mojego dobra. Będąc już w swojej sypialni pomyślałam o tym co Becca na dole mówiła. O rodzinie. Gdyby nie Niall też bym ją miała. Zacisnęłam usta i podeszłam do okna by zasłonić rolety. Chwile wpatrywałam się w samochód stojący pod domem bo wydawał mi się dziwnie znajomy, ale to pewnie moja wyobraźnia.- pomyślałam zasłaniając rolety. Przebrałam się w piżamę i wślizgnęłam się do łóżka jednocześnie otulając się ciepłą kołdrą.
- Dobranoc kochanie.- powiedziałąm kładąc rękę na brzuchu. Poczułam w sobie pęcherzyki powietrza co w tym etapie ciąży znaczyło, że dziecko się porusza. Po parunastu minutach usnęłam.
- Wstawaj lala.- powiedziałą rano Becca jednocześnie odsłaniając moje matowo czarne rolety.
- Jedziemy już?- spytałam zaspana.
- Tak, wskakuj pod prysznic, ubierz się i jedziemy do kościoła.- na Jej słowa szybko zerwałam się z łóżka. Już po chwili znajdowałam się w kabinie, strumienie ciepłej wody otulały moje ciało. Porządnie umyłam włosy. Już po dwudziestu minutach byłam gotowa. Wysuszyłam włosy i zrobiłam sobie delikatny makijaż. Dziś jest ten dzień, dzień, w którym mój ojciec zawrze małżeństwo z Beccą ale i dzień, w którym zobaczę Harrego. W samej bieliźnie udałam się do garderoby. Wyjęłam z niej niebieską sukienkę, która opinała się na brzuchu. Lubiłam podkreślać mój stan. Wybrałam też czarne szpilki i kremową kopertówkę na łańcuszku. Powoli zeszłam na dół. Przy drwiach stała Becca ubrana w szary dres i tata ubrany w czarny garnitur.
- Kochanie, jesteśmy już w butach. Przyniesiesz z salonu czarną marynarkę? Obiecałam Harremu, że ją wezmę.- spytała kobieta.
- Pewnie.- powiedziałam i udałam się we wskazane przez Nią miejsce. Wzięłam marynarkę i wróciłam do nich spowrotem.
- Pięknie wyglądasz.- powiedzieli oboje a moje policzki oblała fala różu.
- Dziękuję.- szepnęłam jednocześnie się uśmiechając.
Wyszliśmy z domu wcześniej go zamykając. Tata wsiadł w swój samochód a my z Beccą w mój.
- Zdenerwowana?- spytała moja przyszła macocha.
- Zależy czym.- odpowiedziałam.
- Spotkaniem z Harrym.
- Tak.
- Nie martw się. Wszystko będzie dobrze.- położyła opiekuńczo dłoń na moim udzie, lecz po chwili ją zabrała.
- Wiesz Becca... jestem Ci bardzo wdzięczna. Po pierwsze uszczęśliwiasz tate, a to jest dla mnie bardzo ważne. A po drugie zastępujesz mi matkę, co mi pasuje.- nic nie odpowiedziała. Spojrzałam na Nią i zobaczyłam na Jej policzku łzę.
- Dziękuję, to dla mnie wiele znaczy.- odpowiedziała. Reszta drogi minęła nam w ciszy. No może nie zupełnie, bo słuchałyśmy radia. Jechaliśmy może z dziesięć minut, nie więcej gdy dojechaliśmy pod piękny kościół.
- No to jesteśmy.- powiedziałam.
- Tak... a ja się muszę się jeszcze przebrać.- powiedziała, po czym sięgnęła ręką na tylne siedzenie po sukienkę. Ja wzięłam marynarkę Harrego. Wyszłyśmy z samochodu i skierowałyśmy się na wejście służbowe. Zwolniłam krok, gdy zobaczyłam kto pod nim stoi. Harry ubrany był w czarne spodnie i zwykły t-shirt. W ręku trzumał kwiatka, koloru pomarańczy. Po chwili obrócił się w naszą stronę a nasze spojrzenia się spotkały.
Jego wzrok powędrował na mój brzuch. Kobieta przywitała się z loczkiem, który cały czas patrzył na mnie. Minęłam Go, wcześniej podając mu marynarkę. Weszłyśmy z Beccą do pokoju z jednym lustrem. W środku były Jej druhny, jedną z nich miałam być ja ale odmówiłam. Nie lubiłam takich rzeczy, stałabym pod ołtarzem a wzrok wszystkich ludzi skierowany byłby w naszą stronę. Nie lubiłam takich sytuacji. Usiadłam na krześle i patrzyłam ja czarnowłosa wkłada na siebie sukienkę, następnie układa włosy, robi makijaż, nakłada długi welon aż w końcu buty. W pewnej chwili drzwi się otworzyły, a do pokoju wszedł nie kto inny jak Harry. Minął mnie, ale cały czas patrzył mi w oczy.
Patrzył na mnie w taki sposób, że aż przechodziły mi ciarki. To było takie trudne widzieć Go i nie móc pocałować. Stanął na drugim końcu sali na przeciwko mnie i zdjął z siebie swoją białą koszulkę. Mój wzrok przykuło Jego umięśnione ciało. Trochę pod obojczykiem miał tatuaż. Uważnie się przyjrzałam. "Cass and Harry forever"- szepnęłam cicho czytając. Poczułam się jak idiotka, dwa tygodnie temu, gdy się wyprowadziłam... Harry chciał mi powiedzieć. Przecież powiedział " Hej skarbie... zrobiłem sobie tatu...". Loczek cicho się zaśmiał, pewnie zauważył jak na niego patrzę. Po moim policzku spłynęła łza. Ponownie spojrzałam na Harrego. Miał już na sobie jasnoniebieską koszulę, w pewnym momencie podniósł wzrok i spojrzał mi prosto w oczy.
Poruszyłam ustami mówiąc nikłe przepraszam. Zielonooki pokiwał głową na znak, że rozumie. Po trzydziestu minutach byliśmy już na sali w kościele. Harry stał po prawej stronie taty. Moi najbliżsi właśnie mówili sobie tak.
- A czy Ty Becco Styles, przysięgasz wierność, miłość i że Go nie opuścisz aż do śmierci?- spytał ksiądz.
- Przysięgam.- odpowiedziała cały czas patrząc ojcu w oczy.
- Ogłaszam Was mężem i żoną, Panie Swan. Może Pan pocałować Panne Młodą.- tato uśmiechnął się od ucha do ucha i delikatnie musnął wargi Becci. Po godzinie wszyscy przenieśliśmy się do restauracji, w której odbyło się przyjęcie. Wszyscy robili sobie zdjęcia, w tym Harry z moim tatą i paroma innymi osobami. Wszyscy robili głupie miny. Cicho zaśmiałam się widząc co robi loczek.
Tak bardzo za Nim tęskniłam a teraz widząc Go głupio mi nawet Go dotknąć. Widziałam po wyrazie Jego twarzy, że na zwenątrz jest twardy, uśmiechnięty, a w środku to kompletny wrak. Ja miałam zupełnie tak samo... tylko, że byłam wrakiem w środku i na zwenątrz. Moje rozmyślenia przerwał czyjś dotyk, obróciłam się i spojrzałam na Harrego.
- Zatańczysz?- uśmiechnął się niepewnie.
- Tak.- uśmiechnęłam się szeroko. Poszliśmy na parkiet, ręka Harrego objęła moją talię a druga złapała moją dłoń. Oparłam głowę o Jego ramię tym samym się w Niego wtulając. Poruszaliśmy się wolno w rytm muzyki. Poczułam spływającą po mojej szyi ciecz. Spojrzałam loczkowi w oczy, które były podpuchnięte z powodu płaczu. Zrobiło mi się Go tak strasznie żal.
- Kocham Cię...- szepnął po chwili.
- Ja Ciebie bardziej.- po moich policzkach również popłynęły łzy.
- Ciebie i nasze dziecko.- Jego ręka przeniosła się na mój brzuch. Oboje się uśmiechnęliśmy.- Już je nawet troszkę widać.- na te słowa delikatnie się uśmiechnęłam. Zdałam sobie sprawę, że źle zrobiłam słuchając się Niall'a. Przecież Harry zawsze mnie obroni, mnie i dziecko. Pocałowałam namiętnie mojego ukochanego co On oczywiście odwzajemnił.
- Wróć do domu.- nie odpowiedziałam, tylko ponownie Go pocałowałam. Delikatnie i powoli oderwaliśmy się od siebie.
- Wróć.- powtórzył.
- Wrócę, nawet dziś... jeśli tylko mi pozwolisz.
- Zawsze.- nasze usta znów złączyły się w namiętnym pocałunku. Tak bardzo było mi to potrzebne, On był mi potrzebny.
- Wiem, że to zły moment i w ogóle ale muszę iść do łazienki. Uroki ciąży.- szepnęłam a mój skarb się zaśmiał. Pocałowaliśmy się jeszcze kilka razy. Po paru minutach szłam ciemnym korytarzem do ubikacji. Gdy skończyłam wyszłam z niej zadowolona z przebiegu spraw - mówię tu o mnie i Harrym, oczywiście. Gdy weszłam na salę usłyszałam głośną kłótnię dwóch mężczyzn. Podeszłam bliżej, Harry i Niall.
- Co Jej kazałeś?!- krzyknął Harry, po czym wymierzył blondynowi cios prosto w nos.
* * *
Bardzo napracowałam się przy tym rozdziale więc mam nadzieję, że się podoba.
NASTĘPNY ROZDZIAŁ ZA 25 KOMENTARZY
Przepraszam, że aż tyle komentarzy ale tak się napracowałam, że myślę iż taka ilość jest odpowiednia.
Do Luizy : Tak strasznie Cię przepraszam, za to, że Cię tak osądziłam. Po prostu byłam wściekła o tym, że wiedziałaś, że się zepsuła a nic mi nie powiedziałaś. Rozumiesz? Nie chciałam tak na Ciebie wybuchnąć z tą kasą, przepraszam. <3