Spojrzałam w lustro i sama się do siebie uśmiechnęłam, byłam zadowolona z tego jak wyglądam. Jeszcze racz poszłam do łazienki i zrobiłam delikatny makijaż. Nie wiem czemu, ale po cichu otworzyłam drzwi. Zaczęłam słuchac o czym chłopcy na dole rozmawiają.
- I co z nim teraz zrobimy?- Liam.
- No dostarczymy go zleceniodawcy, no nie?- Louis.
- Mhm.- ten głos, cudowny i delikatny. Niall. Szybko zbiegłam po schodach i zatrzymałam się w przejściu. Do moich oczu napłynęły mi łzy. Oparłam się o ściane, nogi miałam jak z waty. Nie mogłam uwierzyc w to co zobaczyłam. Grupka chłopaków stała wokół krzesła. Krzesła, na którym związany i zakneblowany był człowiek. Nie. Nie człowiek, nie dorosły... to było dziecko. Wparowałam do salonu, chłopcy mnie nie widzieli.
- Co to ma byc?!- odruchowo wszyscy wyciągnęli bronie i wymierzyli we mnie. Niall pierwszy opuścił broń.
- Kochanie..- zaczął powoli do mnie podchadząc.- Cii.- położył palec na moich ustach by mnie uspokoic.
- Niall! To jest dziecko! Kurwa czy wy..- spojrzałam na chłopca, miał rozciętą wargę z której lała się krew. Niby nic, to tylko rozcięta warga, ale i tak mnie to wzruszyło. I zdenerwowało, oczywiście. Podbiegłam do chłopca i rozwiązałam mu nadgarstki i prawie jednocześnie wyciągnęłam knebel z ust. Opuszkami palca pogładziłam jego mokry od potu policzek. I tak wiedziałam, że nic nie zdziałam bo i tak go "dostarczą". Podbiegłam do drzwi i szybko nałożyłam buty, w ręke chwyciłam kurtke i jeszcze raz pożegnałam się z chłopcem czułym spojrzeniem. Wybiegłam z domu. W biegu nakładałam kurtkę. Nawet nie wiedziałam gdzie idę. Wszystko działo się tak szybko. Za szybko... jak dla mnie. Dla nich to pewnie było normalne. Jednak nadal nie mogłam uwierzyc, że mój Niall. Ten czuły, delikatny i kochany Niall był zdolny do czegoś tak okrutnego. Z zamyśleń wyrwało mnie uderzenie. Z czymś się zderzyłam, a raczej z kimś. Podniosłam głowe i ujrzałam mojego kochanego blondaska. Mocno się w niego wtuliłam. Potrzebowałam tego jak nigdy dotąd. Chłopak złapał za mój podbródek i lekko uniósł moją głowę do góry.
Złapał mnie za rękę i spłotł nasze palce, powoli zaczęliśmy iśc.
- Niall..
- Kazałem chłopakom odwieźc go do matki skarbie.- przerwał mi i posłał mi uśmiech.
- Dziękuję.- tylko na tyle w tej chwili było mnie stac.
- A skoro mowa o porwaniach...
- Tak?- spytałam nie pewna co chce mi powiedziec.
- Kobieta która chciała Cię porwac nazywa się Nelly Thrumpson.- zamurowało mnie, totalnie. Przecież to nie możliwe, przecież jej już tu nie ma... tak myślałam. Do tej pory.- Tak wygląda.- wyjął z tylniej kieszeni jeansów zdjęcie zgjęte na pół. Niepewnie rozłożyłam fotografie. Po moich policzkach spłynęły łzy, ponownie. Wyglądała zupełnie inaczej niż wtedy gdy ją ostatnio widziałam. Była zadbana, ładnie ubrana, uczesana, idealny makijaż... a przede wszystkim nie była nacpana. Moja matka, która jak do tej pory myślałam nie żyje wyglądała zniewalająco.
* * *
Przepraszam, że taki krótki i wgl... a i literka c+alt mi nie działa, wiecie co wtedy wychodzi :)
w razie pytań lub coś macie ask'a.